czwartek, 21 lutego 2008

Chciała bym, ale boję się...

czyli uzależnienie czy siła nieznanego...
Na początku był chaos.... (cytując filozofów)
Zacznijmy od początku... gdy byliśmy w łonie naszej mamy. w którymś dniu uzyskujemy świadomość chociaż niewielu z nas to pamięta, jeśli w ogóle można powiedzieć, że mamy świadomość. Ale niektórzy dowodzą, że można mieć skrzywienia w związku z życiem płodowym. Korzystając z filmu "I kto to mówi", można powiedzieć, że życie bajka rośniemy sobie w ciepełku, papu samo przychodzi, miło przytulnie sympatycznie. Słyszymy głosy i przyzwyczajamy się do naszego błogosławionego stanu.
Cześć (jeśli mamy już świadomość) wierzy w życie poza tym wspaniałym światem dla innych to po prostu nie do pomyślenia, że może być inny świat ;). Innymi słowy jedni czekają aż wyjdą, inni chcieli by zostać w miejscu, w którym im tak dobrze.
No ale chcąc niechcąc albo wypychamy się sami albo nam pomagają zobaczyć ten inny świat.
Dla jednych trauma dla innych wyzwanie. Co prawda zimno jasno i biją. Ale sie nawrzeszczymy, nawrzeszczymy i w końcu zaakceptujemy naszą nową rzeczywistość.
Mówią, ze Ci co sami wyszli są bardziej ciekawi świata i bardziej waleczni ;) To tak jak z tą larwą motyla, której jak sie przetnie kokon to już nie będzie miała na tyle silnych skrzydełek (naturalnie rozrywając go), że nie da rady się nauczyć latać.
No, ale jakby mniejsza o motyle, one żyją tylko kilka dni albo mniej. Chociaż, nasze życie średnie z 80 lat (to chyba uśrednienie bardzo w górę) ale powiedzmy, że człowiek żyłby 100lat wiek cały. Czy to dużo? Piramidy stoją około 5 tyś, jak nie 10 tyś lat. Po prawdzie, to raczej nie wiedzą ile i są to raczej domniemania. Więc, średnio jak sie nie wyróżnimy np jak Jezus, nie będziemy królem, czy kimś istotnym w historii, to i tak po 1000 lat raczej o nas zapomną, nic nie przetrwa itd.
(pomijam reinkarnacje, chociaż bądź co bądź i tak nikt nie pamięta kim był i co robił)
Wracając, urodziliśmy się, przyswajamy się do otoczenia rośniemy, naszymi mentorami są rodzice, albo podwórko ewentualnie niania, czy ogólnie nieokreślony zespół ludzi. (Chociaż w pewien sposób określony.) Zostajemy ukształtowani uczymy się rozwijamy, pobadamy w jakieś schematy myślowe. W pewnym momencie albo sami dostrzegamy, że w gniazdku nam nie za dobrze, albo np poprzez studia, czy inne przypadki losowe, wiemy, że takie życie nam nie pasuje. I zmieniamy je idziemy na studia, podejmujemy prace, wyjeżdżamy za granicę. Później się ustatkujemy.
We wszystkich etapach życia, uzależniamy się od czegoś.
Od ludzi, od głównych myśli w rodzinie na dany temat, od zwierzchnictwa kogoś w rodzinie, od typu znajomych od używek, od telewizora, komputera, komórki, od biegania, od aktywności, od danego sposobu na życie.
Wszystko jest OK jeżeli w tych schematach odnajdujemy swój sens i czujemy się zrealizowani.
Przeważnie jest tak, że dzieci praca dom czyli troski dnia codziennego.
Mamy pracę, wpadamy w schemat, mam pracę to super... (co z tego ze skończyłem prawo, architekturę, cokolwiek) mam pracę zarabiam marne grosze... jest super. Mam prace.
Rodzina i szkoła, studia przeważnie przyjmują tryb skończysz studia pójdziesz do pracy. Co prawda może się tego nie odczuwa, ale na to jest ogólne nastawienie.
Tyle że często wybiera się studia z mody, albo dlatego że na lepsze byli inni bardziej chętni.
W każdym razie. Nawet jeśli ktoś, zarabia grubą kasę niekoniecznie musi czuć się zrealizowany. A Ci co wiążą koniec z końcem na ledwo wiążące się supełki.
Przecież gdyby w szkole uczyli przystosowania do życia (niby teraz taki kierunek), mądrości finansowej, sposobów wykorzystania i pomnażania kapitału. W wieku 35 lat każdy powinien mieć wystarczającą ilość środków na dostanie życie, nie mówiąc o tym, że pomnożenie po przodkach by już wystarczało. Ale mamy lud jaki mamy który potrafi zarobić miliardy w krótkim czasie jak i miliardy stracić.
Mamy, więc prace, rodzinę, co część osób zamyka, że jak już mają jaką mają to powinni się cieszyć ze w ogóle mają... Z biegiem lat się przyzwyczajajmy utrwalając w swoich komórkach właśnie takie wzorce energetyczne. I nawet jak pomyślimy że moglibyśmy coś zmienić, to nawet jeśli zmienimy, to na podobne. Ponieważ siła naszego przyzwyczajenia jest tak wielka, że ciągnie nas do naszego dobrego przyzwyczajenia. Bo było jak było ale było dobrze. Jeśli zmienimy diametralnie, naszą prace nasze nastawienie, to i tak trzeba użyć dużej siły woli i mądrości, aby nie wrócić do tego co było.
Zwykli ludzie wygrywają w totolotka wielkie sumy. I bywa to dla nich przekleństwo.
Po pierwsze nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić, bo już nie muszą żyć jak dotychczas.
Po drugie podnoszą swój standard życia, najczęściej nie inwestując albo nie lokując kapitału, który byłby zabezpieczeniem na przyszłość.
Wiele osób, które zdobyły swoje fortuny w ciągu 10 lat stawali się biedniejsi niż zanim je zdobyli. Siła przyzwyczajenia, do tego brak wewnętrznego przystosowania do zmiany, powoduje powrót do tego co było. Bo to znamy było jak było, ale było dobrze...

Inny przykład:
Była sobie babcia, babcia była schorowana już od jakiegoś czasu, rodzina się nią opiekowała itd. sprowadzono szamanów, żeby ją uleczyli. Po wizycie szamanów babcia po kilku dniach zaczęła chodzić, rozmawiać cieszyć się życiem. Przez jakiś czas nikt nic od babci nie chciał, więc było wszystko w porządku. Ale po dwóch tygodniach jak domownicy zobaczyli, że babcia dobrze się czuje, zaczęli prosić babcię, żeby zrobiła to czy tamto. Nie minęły kolejne 2 tygodnia babcia była chora. znów zwracano na nią uwagę, opiekować się itd.
Jest to też przykład na manipulację otoczeniem.
I tak jak uzależniamy się od słodyczy, pracy, papierosów komputerów itd...
Tak uzależniamy się od określonego stylu życia, stylu bycia. Niekoniecznie musimy lubić to jakimi jesteśmy, ale np przynosi to efekt więc dobrze być takim. A później jak to mówią "wchodzi to w krew".
Później nie da się żyć bez tego... a żeby to zmienić trzeba nasz krwiobieg dostosować do nowych celów do nowego widzenia siebie.
faktem jest, że da się to zrobić natychmiastowo. Ale aby to osiągnąć potrzebny jest duży impuls zewnętrzny lub wewnętrzny. Może on być przyjemny bądź nie przyjemny. Grunt ,że jest skuteczny.
Uzależnienie buduje też wątpliwości, ale rzucisz to co robisz, to czym się zatruwasz już od tylu lat, zmienisz swój światopogląd, zaczniesz myśleć o sobie inaczej. Czy chcesz zamienić to co może nawet niekoniecznie dobre, ale znane, na to co nieznane i niby niewiadomo czy dobre czy złe.
Jeżeli ktoś jest w toksycznym związku i tra w nim, cierpi ale trwa, ponieważ myśli, że znalazł(a) swoje wiaderko szczęścia, miłości, i że jak z tego zrezygnuje to mu się nikt lepszy nie trafi.

Dlatego jeśli masz swoje marzenia, sięgaj po nie i wprowadzaj je do swojego krwiobiegu, aby pewnego dnia zauważyć. O jestem innym człowiekiem świat w okół mnie jest taki jaki pragnę.

Ty nad poziomy wylatuj

Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga

Łam, czego rozum nie złamie

2 komentarze:

Alicja Poznańska pisze...

Czasem jest tak, że aby dostać coś nowego (wejść w nowe zmiany) trzeba wypuścić z rąk to, co się obecnie posiada. Prosty przykład jest takie, że akrobata skacząc z liny na linę wypuszcza jeden kawałek, by złapać drugi.
I ten okres wypuszczenia tej liny jest często taką niewiadomą, taka jazdą we mgle. Wiadomo, że mgła kiedyś opadnie, ale wiele osób paraliżuje ten stan niewiadomej. I nawet, gdy już podjęli decyzję o zmianie sytuacji, nie umieją wytrwać w tej mgle. To tez jak skakanie z jednego brzegu na drugi. Aby znaleźć się po drugiej stronie trzeba skoczyć i przez moment unosimy się nad pustką, zanim poczujemy grunt pod nogami.

GA pisze...

Nom, a czasem już widzisz brzeg już witasz sie z gąską, a tu brak wytrwałości powoduje, że spadamy a potem wygrzebujemy się na znany już brzeg.