piątek, 29 lutego 2008

Informatycznie z dnia.

Taka uwaga dla osób sprzedających dyski twarde osobno lub z komputerem czy laptopem.
Dzisiaj dostałem zakupiony używany dysk. I tak w celach sprawdzenia, postanowiłem sprawdzić czy się da odzyskać dane z dysku po sformatowaniu i zmianie partycji na jedną.
Otóż po analizie spokojnie dało się odzyskać wszystkie dane.
Zalecenie...
zanim sprzedaż swój dysk:
  • skasuj wszystkie dane
  • wypełnij dysk danymi nic nie znaczącymi (np. jakimś wielkim plikiem, plikiem tekstowym typu "jdfiuhnfsui huybx2 ", jakimś ogólno dostępnymi plikami, tworząc kopie pliku albo podkatalogi) (im większy dysk tym większy problem ;) do wypełnienia)
  • po wypełnieniu dysku przeprowadź defragmentacje dysku
  • wykonaj pełne formatowanie dysku.
  • można jeszcze zmienić format na pojedyncze partycje i przeprowadzić kolejne formatowanie
Po co to? teoretycznie po nic, bo jeżeli dysk trafi do kogoś nie mającego pojęcia o odzyskaniu danych albo do osoby która tego nie zrobi np z przyczyn etycznych. Gra jest jednak warta świeczki, bo jak dane trafią do osoby która ma pojecie jak odzyskać dane i co z nimi może zrobić, to możemy mieć przegląd maili, konta bankowego. wszelkich pozostawiony i trzymanych kont i haseł.
Można też skorzystać z programów teoretycznie czyszczących skutecznie dysk. Ale nie badałem tych programów, więc nie wiem jaka jest ich skuteczność.

Kamyk wdzięczności...

czyli przypominacz...
Pomysł wzięty z filmu "the Secret".
Znajdujemy sobie kamyk, mały śliczny taki, że wiemy iż pasuje on do nas. Tak intuicyjnie wystarczy patrzymy trzymamy w dłoni i wiemy "ten".
Do czego taki kamyk?
Kamyk służy do tego żeby nosić go w kieszeni, lub w miejscu w takim z którego będziemy go wyjmować i mieć z nim kontakt co jakiś czas. Nie wiem czy torebka sie nadaje, bo nie mam doświadczeń w kwestii ale jak będziemy pamiętać żeby go wyjąć i położyć np.: na biurku, stoliku nocnym itp.
Kamyk jak wskazuje nazwa ma pomagać w utrwalaniu odruchu wdzięczności.
Jak stosować kamyk.
Rano wkładamy kamyk do naszej kieszeni torebki lub tego z czym się będziemy szlajać po okolicy.
Wieczorem wykładamy kamyk na szafkę, biurko lub gdziekolwiek.
Po co tak wkładać i wykładać?
To, że wkładamy i wykładamy daje nam okazje do tego by mieć kontakt z kamykiem minimum 2 razy dziennie. Za każdym razem kiedy mamy kontakt z kamykiem, sięgając do kieszeni lub torebki myślimy sobie za co jesteśmy wdzięczni, za co dziękujemy.
I tak np. wyjmując kamyk wieczorem rozważamy i czujemy wdzięczność za to co przydarzyło nam się w ciągu dnia. Wkładając kamyk rano odczuwamy wdzięczność np za to że: jesteśmy, jest piękna pogoda, mamy ciepła wodę, pyszne śniadanie, zdrowie nasze i naszej rodzinny lub poprawę zdrowia, prace. Za wszelkie radości i wyzwania.
No ale może się zdarzyć iż sięgając po do naszego przechowywacza kamyka w ciągu dnia mamy z nim kontakt, wtedy też odczuwamy wdzięczność, nawet jeśli jesteśmy wzburzeni czy się śpieszymy. Chwilka wdzięczności za piękny dzień lub za siły i szybkość którą musimy się wykazać by sprostać wymaganiom dnia, za mały sukces np w dotarciu na miejsce.
Oczywiście każdy ma swoje podziękowania i jest to kwestia indywidualna, grunt w tym żeby podążać i dziękować za dobre rzeczy a nie np za to, że komuś się coś nie udało. Jeżeli będziemy ćwiczyć wdzięczność z dobrymi intencjami, z zasady "energia podąża za uwagą" zaczniemy dostrzegać więcej dobrego w okół siebie.

poniedziałek, 25 lutego 2008

Planowanie...

czyli włóż najpierw duże kamienie...
Zacytuje powszechną historię, opisującą to zjawisko, która w zupełności odzwierciedla jak budować swoje cele.


Pewnego dnia stary profesor został zaangażowany, aby przeprowadzić kurs dla grupy dwunastu szefów wielkich koncernów amerykańskich na temat skutecznego planowania czasu. Kurs ten był jednym z pięciu modułów przewidzianych na dzień szkolenia. Stary profesor miał więc do dyspozycji tylko jedną godzinę, by wyłożyć swój przedmiot.
Stojąc przed tą elitarną grupą (która gotowa była zanotować wszystko, czego ekspert będzie nauczał), stary profesor popatrzył powoli na każdego z osobna, następnie powiedział: "Przeprowadzimy doświadczenie". Spod biurka, które go oddzielało od studentów, wyjął wielki dzban (o pojemności 4 litrów), który postawił delikatnie przed sobą. Następnie wyjął około dwunastu kamieni wielkości piłki do tenisa i delikatnie włożył je kolejno do dzbana. Gdy dzban był wypełniony po brzegi i niemożliwe było dorzucenie jeszcze jednego kamienia, podniósł wzrok na swoich studentów i zapytał:
„Czy dzban jest pełen?" Wszyscy odpowiedzieli: "Tak".
Poczekał kilka sekund i dodał: "Na pewno?". Następnie pochylił się znowu i wyjął spod biurka naczynie wypełnione żwirem. Delikatnie wysypał żwir na kamienie, po czym potrząsnął lekko dzbanem. Żwir zajął miejsce miedzy kamieniami... aż do dna dzbana. Stary profesor znów podniósł wzrok na audytorium i zapytał: "Czy dzban jest pełen?" Tym razem świetni studenci zaczęli rozumieć.
Jeden z nich odpowiedział: "Prawdopodobnie nie".
"Dobrze" odpowiedział stary profesor.
Pochylił się jeszcze raz i wyjął spod biurka naczynie z piaskiem. Z uwagą wsypał piasek do dzbana. Piasek zajął wolną przestrzeń miedzy kamieniami i żwirem. Jeszcze raz zapytał: "Czy dzban jest pełen?" Tym razem, bez zająknienia, świetni studenci odpowiedzieli chórem: "Nie".
"Dobrze" odpowiedział stary profesor.
I tak, jak się spodziewali, wziął butelkę wody, która stała na biurku i wypełnił dzban aż po brzegi. Stary profesor podniósł wzrok na grupę studentów i zapytał: "Jaką wielką prawdę ukazuje nam to doświadczenie?"
Niegłupi, najbardziej odważny z uczniów, odpowiedział: "To pokazuje, że nawet jeśli nasz kalendarz jest całkiem zapełniony, jeśli naprawdę chcemy, możemy dorzucić więcej spotkań, więcej rzeczy do zrobienia".
"Nie" odpowiedział stary profesor - "Nie o to chodziło".
"Wielka prawda, którą przedstawia to doświadczenie, jest następująca: Jeśli nie włożymy kamieni jako pierwszych do dzbana, później nie będzie to możliwe!".
Zapanowało głębokie milczenie, studenci uświadomili sobie oczywistość tego stwierdzenia. Stary profesor zapytał:
"Co stanowi kamienie w waszym życiu? Wasze zdrowie? Wasza rodzina? Przyjaciele? Zrealizowanie marzeń? Robienie tego, co jest waszą pasją? Nauka? Odpoczynek? Czas? Albo jeszcze coś innego? Należy zapamiętać, że najważniejsze jest włożyć swoje KAMIENIE jako pierwsze do dzbana, w przeciwnym wypadku ryzykujemy przegrać... własne życie. Jeśli damy pierwszeństwo drobiazgom (żwir, piasek), wypełnimy życie drobiazgami i nie będziemy mieć wystarczająco dużo cennego czasu, by poświęcić go na ważne elementy życia. Zatem nie zapomnijcie zadać sobie pytania: "Co stanowi kamienie w moim życiu?" Następnie, włóżcie je na początku do waszego dzbana (życia)" Przyjacielskim gestem dłoni stary profesor pozdrowił studentów i powoli opuścił salę...

niedziela, 24 lutego 2008

Konsekwencja...

czyli ćwiczenie czyni mistrza...
Łatwo powiedzieć gorzej zrobić zwłaszcza jeśli nasze uzależnienie od naszego "dobrego" stanu jest na tyle silne, że przełamanie go wymaga wielu dni, konsekwentnego podejmowania decyzji.
I chociaż mamy nasze wspaniałe cele i marzenia, bez konsekwentnego działania i pilnowania naszego kierunku wszystko to się rozjedzie. Najpierw jakoś tak wyjdzie, że zamiast zrobić, to co przybliża nas do naszego celu znajdziemy sobie coś innego. Obejrzymy film, spotkamy się ze znajomymi, przeczytamy książkę, cokolwiek co zajmie nam czas tak aby można było się wykręcić.
Bo już trzeba iść spać, bo jeszcze trzeba zrobić coś ważnego do pracy, albo z kimś porozmawiać.
Jakoś tak wychodzi, że przy konsekwencji przez ostatni tydzień, dwa, albo nawet trzy przychodzi dzień takiego rozmycia. Tak czy inaczej nasza konsekwencja zostaje poddana próbie. I to nie jest jedyna próba do powrotu do starego "dobrego". Jeden raz nasze działanie konsekwentne się rozmyje. Następnie albo już to wystarczy albo podejmiemy kolejne konsekwentne działania.
Najczęściej zaraz po pierwszym rozmyciu po kilku dniach przychodzi następne, a później kolejne.
Dochodzi do tego, że nasz cel się rozmywa mimo, że wykonujemy wiele niepotrzebnych i ogólnie marnujących czas, chociaż najczęściej przyjemnych dla nas czynności. Jedyny stan w którym robimy coś co nas absorbuje, a zasadniczo nie przynosi jakiegoś efektu typu poszerzenie wiedzy w znacznym stopniu jest tak zwane zamkniecie w astralu. Jest to jakby taki trans, stan w którym się w pełni się skupiamy na tym co robimy. To jest przeważnie kolejny etap na zniwelowanie obranego przez nas kierunku. Popadamy w taki letarg umysłowy. I zamiast poświęcić, te kilka chwil na podbudowanie naszej wizji na doładowanie naszego projektora energią albo przećwiczenie tego co chcemy udoskonalić, zatapiamy się w nic nie wnoszących dla nas czynnościach.
Przychodzi mi taki przykład, iż zmiana i konsekwentne dążenie w danym kierunku jest jak u alkoholika zerwanie z nałogiem. Kiedy alkoholik czy palacz zrywa z nałogiem i chce to zrobić skutecznie, to wie, że jeśli pozwoli sobie na mały kieliszek, dwa dymki to szybko wróci do tego co było. Najpierw będzie piwko, papierosek tak dla towarzystwa, a później dwa piwka wódeczka, papierosek dla towarzystwa częściej itd. Po kilku tygodniach albo szybciej powrót do tego co było.
Naszym uzależnieniem jest nasze "dobre" życie. I chcąc zmienić kierunek naszego widzenia siebie czy sposobu działania, sposobu widzenia i postrzegania świata w pewien sposób zrywamy z naszym "dobrym" nałogiem. Lata przyzwyczajeń i postrzegania świata są tak ukorzenione, iż wyrwanie ich wymaga, wielkiego skupienia i odpowiedzialności za to co chcemy osiągnąć, za podążanie w zadanym kierunku.

Właśnie przyszła mi taka myśl aby w widocznym miejscu najlepiej obok naszej tablicy albo na niej zadać sobie pytania.
Czy zrobiliśmy to (to co sobie zaplanowaliśmy robić, w celu osiągnięcia naszego celu)?
Jeśli nie, zrób to TERAZ.
Czy pomyślałeś(aś) o sobie (w sposób w jaki chcesz o sobie myśleć)?
Jeśli nie, zrób to TERAZ.
Czy pomyślałeś o swojej rodzinie przyjaciołach, bliskiej osobie w miły sposób?
Jeśli nie, zrób to TERAZ.
itd.
Odpowiedź na kolejne pytania wtedy kiedy je zobaczysz. I jeżeli nie planujesz sobie codziennego kopania ogródka albo prac, które wymagają specyficznych warunków jak ciepły dzień czy tym podobnych. A właśnie owe warunki są nie sprzyjące zróbmy to co możemy zrobić np. zaplanujmy kolejne działania przygotujmy narzędzia itp.

Jeżeli nie pomyśleliśmy o czym pomyślmy TERAZ. Kilka myśli nie zawali nam planu dnia.

Odpowiedź powinna być uczciwa jeśli chcemy mieć podstawę do tego aby uważać nasze słowo za ważne i mieć szacunek dla samych siebie. Jak inni mają nas szanować i liczyć na nasze zdanie, jeśli sami sobie nie możemy zawierzyć. Co prawda lepiej jest zrobić i być konsekwentnym w swoim działaniu dla kogoś innego niż dla samych siebie. Ale to my jesteśmy najważniejsi dla siebie.

Czy pomyślałaś(eś) o sobie, że jesteś wspaniałą cudowną osobą? Zrób to TERAZ.
Czy pomyślałaś(eś) o dziś, że kochasz siebie? Zrób to TERAZ.
Czy podziękowałaś(eś) sobie, za jesteś? Zrób to TERAZ.

czwartek, 21 lutego 2008

Chciała bym, ale boję się...

czyli uzależnienie czy siła nieznanego...
Na początku był chaos.... (cytując filozofów)
Zacznijmy od początku... gdy byliśmy w łonie naszej mamy. w którymś dniu uzyskujemy świadomość chociaż niewielu z nas to pamięta, jeśli w ogóle można powiedzieć, że mamy świadomość. Ale niektórzy dowodzą, że można mieć skrzywienia w związku z życiem płodowym. Korzystając z filmu "I kto to mówi", można powiedzieć, że życie bajka rośniemy sobie w ciepełku, papu samo przychodzi, miło przytulnie sympatycznie. Słyszymy głosy i przyzwyczajamy się do naszego błogosławionego stanu.
Cześć (jeśli mamy już świadomość) wierzy w życie poza tym wspaniałym światem dla innych to po prostu nie do pomyślenia, że może być inny świat ;). Innymi słowy jedni czekają aż wyjdą, inni chcieli by zostać w miejscu, w którym im tak dobrze.
No ale chcąc niechcąc albo wypychamy się sami albo nam pomagają zobaczyć ten inny świat.
Dla jednych trauma dla innych wyzwanie. Co prawda zimno jasno i biją. Ale sie nawrzeszczymy, nawrzeszczymy i w końcu zaakceptujemy naszą nową rzeczywistość.
Mówią, ze Ci co sami wyszli są bardziej ciekawi świata i bardziej waleczni ;) To tak jak z tą larwą motyla, której jak sie przetnie kokon to już nie będzie miała na tyle silnych skrzydełek (naturalnie rozrywając go), że nie da rady się nauczyć latać.
No, ale jakby mniejsza o motyle, one żyją tylko kilka dni albo mniej. Chociaż, nasze życie średnie z 80 lat (to chyba uśrednienie bardzo w górę) ale powiedzmy, że człowiek żyłby 100lat wiek cały. Czy to dużo? Piramidy stoją około 5 tyś, jak nie 10 tyś lat. Po prawdzie, to raczej nie wiedzą ile i są to raczej domniemania. Więc, średnio jak sie nie wyróżnimy np jak Jezus, nie będziemy królem, czy kimś istotnym w historii, to i tak po 1000 lat raczej o nas zapomną, nic nie przetrwa itd.
(pomijam reinkarnacje, chociaż bądź co bądź i tak nikt nie pamięta kim był i co robił)
Wracając, urodziliśmy się, przyswajamy się do otoczenia rośniemy, naszymi mentorami są rodzice, albo podwórko ewentualnie niania, czy ogólnie nieokreślony zespół ludzi. (Chociaż w pewien sposób określony.) Zostajemy ukształtowani uczymy się rozwijamy, pobadamy w jakieś schematy myślowe. W pewnym momencie albo sami dostrzegamy, że w gniazdku nam nie za dobrze, albo np poprzez studia, czy inne przypadki losowe, wiemy, że takie życie nam nie pasuje. I zmieniamy je idziemy na studia, podejmujemy prace, wyjeżdżamy za granicę. Później się ustatkujemy.
We wszystkich etapach życia, uzależniamy się od czegoś.
Od ludzi, od głównych myśli w rodzinie na dany temat, od zwierzchnictwa kogoś w rodzinie, od typu znajomych od używek, od telewizora, komputera, komórki, od biegania, od aktywności, od danego sposobu na życie.
Wszystko jest OK jeżeli w tych schematach odnajdujemy swój sens i czujemy się zrealizowani.
Przeważnie jest tak, że dzieci praca dom czyli troski dnia codziennego.
Mamy pracę, wpadamy w schemat, mam pracę to super... (co z tego ze skończyłem prawo, architekturę, cokolwiek) mam pracę zarabiam marne grosze... jest super. Mam prace.
Rodzina i szkoła, studia przeważnie przyjmują tryb skończysz studia pójdziesz do pracy. Co prawda może się tego nie odczuwa, ale na to jest ogólne nastawienie.
Tyle że często wybiera się studia z mody, albo dlatego że na lepsze byli inni bardziej chętni.
W każdym razie. Nawet jeśli ktoś, zarabia grubą kasę niekoniecznie musi czuć się zrealizowany. A Ci co wiążą koniec z końcem na ledwo wiążące się supełki.
Przecież gdyby w szkole uczyli przystosowania do życia (niby teraz taki kierunek), mądrości finansowej, sposobów wykorzystania i pomnażania kapitału. W wieku 35 lat każdy powinien mieć wystarczającą ilość środków na dostanie życie, nie mówiąc o tym, że pomnożenie po przodkach by już wystarczało. Ale mamy lud jaki mamy który potrafi zarobić miliardy w krótkim czasie jak i miliardy stracić.
Mamy, więc prace, rodzinę, co część osób zamyka, że jak już mają jaką mają to powinni się cieszyć ze w ogóle mają... Z biegiem lat się przyzwyczajajmy utrwalając w swoich komórkach właśnie takie wzorce energetyczne. I nawet jak pomyślimy że moglibyśmy coś zmienić, to nawet jeśli zmienimy, to na podobne. Ponieważ siła naszego przyzwyczajenia jest tak wielka, że ciągnie nas do naszego dobrego przyzwyczajenia. Bo było jak było ale było dobrze. Jeśli zmienimy diametralnie, naszą prace nasze nastawienie, to i tak trzeba użyć dużej siły woli i mądrości, aby nie wrócić do tego co było.
Zwykli ludzie wygrywają w totolotka wielkie sumy. I bywa to dla nich przekleństwo.
Po pierwsze nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić, bo już nie muszą żyć jak dotychczas.
Po drugie podnoszą swój standard życia, najczęściej nie inwestując albo nie lokując kapitału, który byłby zabezpieczeniem na przyszłość.
Wiele osób, które zdobyły swoje fortuny w ciągu 10 lat stawali się biedniejsi niż zanim je zdobyli. Siła przyzwyczajenia, do tego brak wewnętrznego przystosowania do zmiany, powoduje powrót do tego co było. Bo to znamy było jak było, ale było dobrze...

Inny przykład:
Była sobie babcia, babcia była schorowana już od jakiegoś czasu, rodzina się nią opiekowała itd. sprowadzono szamanów, żeby ją uleczyli. Po wizycie szamanów babcia po kilku dniach zaczęła chodzić, rozmawiać cieszyć się życiem. Przez jakiś czas nikt nic od babci nie chciał, więc było wszystko w porządku. Ale po dwóch tygodniach jak domownicy zobaczyli, że babcia dobrze się czuje, zaczęli prosić babcię, żeby zrobiła to czy tamto. Nie minęły kolejne 2 tygodnia babcia była chora. znów zwracano na nią uwagę, opiekować się itd.
Jest to też przykład na manipulację otoczeniem.
I tak jak uzależniamy się od słodyczy, pracy, papierosów komputerów itd...
Tak uzależniamy się od określonego stylu życia, stylu bycia. Niekoniecznie musimy lubić to jakimi jesteśmy, ale np przynosi to efekt więc dobrze być takim. A później jak to mówią "wchodzi to w krew".
Później nie da się żyć bez tego... a żeby to zmienić trzeba nasz krwiobieg dostosować do nowych celów do nowego widzenia siebie.
faktem jest, że da się to zrobić natychmiastowo. Ale aby to osiągnąć potrzebny jest duży impuls zewnętrzny lub wewnętrzny. Może on być przyjemny bądź nie przyjemny. Grunt ,że jest skuteczny.
Uzależnienie buduje też wątpliwości, ale rzucisz to co robisz, to czym się zatruwasz już od tylu lat, zmienisz swój światopogląd, zaczniesz myśleć o sobie inaczej. Czy chcesz zamienić to co może nawet niekoniecznie dobre, ale znane, na to co nieznane i niby niewiadomo czy dobre czy złe.
Jeżeli ktoś jest w toksycznym związku i tra w nim, cierpi ale trwa, ponieważ myśli, że znalazł(a) swoje wiaderko szczęścia, miłości, i że jak z tego zrezygnuje to mu się nikt lepszy nie trafi.

Dlatego jeśli masz swoje marzenia, sięgaj po nie i wprowadzaj je do swojego krwiobiegu, aby pewnego dnia zauważyć. O jestem innym człowiekiem świat w okół mnie jest taki jaki pragnę.

Ty nad poziomy wylatuj

Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga

Łam, czego rozum nie złamie

wtorek, 19 lutego 2008

Kto sieje wiatr zbiera burze...

czyli nie czyń drugiemu (sobie) co tobie nie miłe...
Ponieważ jako człowiek parający się szamanizmem (chociaż... raczej amatorsko) z pojęciem wiedzy, że mogę wpływać na pogodę. Wychodzę to przestaje deszcz padać, chmury się rozstępują nic wielkiego w sumie. Jedynie co to z wiatrem nie umiałem się dogadać. Kiedyś miałem taki dzień, że moje starania nie bardzo odnosiły skutek z wypogodzeniem. Do tego zostałem z lekka szturchnięty ambicjonalnie, bo przecież nikt nie ma wpływu na pogodę. No to powiedziałem sobie w duchu " nie ma?!?, to ja Ci pokażę!!!" Przed powrotem do domu skupiłem się, żeby była burza, taka jakiej tu jeszcze nie widzieli. Następnego dnia okazało się, że zostaliśmy zaproszeni przez rodzinkę w miejsce w którym byłem tyle, że oddalonym o 2 km. Był to 3 dzień po mojej myśli "ja Ci jeszcze pokaże". Piękny letni dzień, pięknie normalnie dzień cudowny. Po godzinie czy dwóch od naszego przyjazdu, zaczęło wiać, przyszły chmury. W pewnym momencie był taki fajny efekt. Chmury ułożyły się tak, że zostało kółeczko na słońce, niczym na błysk lunety snajpera tuż przed oddaniem strzału.
I padł strzał, najpierw zaczęło padać lekkim deszczem niczym wystrzelona seria na postrach przeciwnika. Ponieważ było ciepło było nawet przyjemnie. Ale następnie wiatr wydął swe płuca i powiało chłodniejszym powietrzem do tego tak powiało, że namioty przy przyczepach zaczęło podnosić. Wszyscy nie patrząc na to czy chłód czy deszcz pobiegli trzymać główny namiot pod którym była kuchnia. Było nas tam z 9 osób, każdy trzymał ile miał sił w rękach. Ale wiatr niestrudzenie raz za razem podnosił zapięty i trzymany namiot. Do tego deszcz co rusz zalewał dach namiotu powodując zagrożenie załamania się. Namiot przy innej przyczepie nie wytrzymał naporu wiatru i deszczu. Do tego doszła artyleria z gradu. Zaliczał trafienia raz za razem. A to w czyjeś ręce trzymające rurki namiotu a to w głowy jeżeli ktoś miał blisko do płachty. Po pół godzinnej walce namiot został obroniony. Ale ogólne straty były ogromne. Połamane namioty, u sąsiada nie wytrzymał namiocik i odfrunął na pole, połamała się altanka z drewna. Kilka drzewek nie wytrzymało. Burza była jakiej dawno nikt nie widział.
Co prawda osoba wątpiąca, w moje zdolności nie była świadkiem, ale ja byłem :D
co zasiejesz to zbierzesz...

Można powiedzieć przypadek. Zbieg okoliczności. Niefart losu czy cokolwiek innego.
Możliwe, że to nie tylko moja "zasługa", chociaż Ci co liczyli szkody raczej by mnie zlinczowali ;)
Kto wie, ile osób wsparło mój "projekt", albo ilu wzmocniłem sygnał. tego nikt poza tym co widzi nasz świat w 4 wymiarach lub więcej nie zbada. Trzeba by zapisać wszystkie myśli, emocje, wypowiedzi każdego człowieka w regionie. Ale to jest naruszenie praw wolności człowieka ;)
Wiele z nas uważa, że na to co się dzieje nie mamy wpływu. Jednak czy naprawdę?
Większość naszego ciała jest nowa co kilka miesięcy, a co 3 lata nasze ciało ma nowe wszystkie organy.

Większość naszego ciała to woda.


Japoński naukowiec Masaru Emoto zbadał próbki wody pod mikroskopem. Zamroził je i sprawdzał ich kształt. Woda była poddawana różnym myślą naklejonym na butelki, a następnie zbadana. Więcej o eksperymentach w książce Masaru Emoto "Woda - obraz energii życia".
Efekt:
(znalezione tu)
- Woda destylowana
- Przez Ciebie choruję. Ja Ciebie zabiję.
- Dziękuję
- woda przed modlitwą
- woda po specjalnej modlitwie.

Wnioski...

W sumie te obrazki mówią same za siebie. Nawet kawałek kartki naklejony na butelkę może zmienić kształt strukturalny wody. Jaki więc mamy wpływ, na świat na nas... przecież my to woda, woda która jest pojona codziennymi myślami, ja to jestem taki, ja to jestem taka. Jeżeli ten sam ryż zamknięty w słoiku może sfermentować i mieć miły zapach pod wpływem słowa "dziękuję", a drugi zgnić bo karmi się go myślą np "ty głupcze". To co się staje w nas którzy na co dzień słyszą, od samych siebie albo od innych, że jesteśmy głupi, idiotyczni itp. Niby to takie dziwne powiedzieć kocham siebie, dziękuje że jestem, jestem wspaniałą osobą. Bo niby nie jesteśmy. Ale czy ktoś nam broni być?? I czy warto myśleć o innych źle??? Zwłaszcza jeśli wypływa w nas gniew, czy złość sami karmimy się tym stanem i największą ofiarą takiego stanu jesteśmy głównie my.

Powiedzmy sobie:
kocham siebie, dziękuje że jestem, jestem wspaniałą osobą

poniedziałek, 18 lutego 2008

Energia podąża za uwagą.

czyli to na czym się skupiamy wzmacniamy...
Czasem to o na czym skupiamy naszą uwagę przychodzi w nieoczekiwanym momencie. Czy trzeba wiedzieć aby się coś spełniło? Dobrze jest wiedzieć, ale czasem wystarczy zawierzyć oddać sprawę w inne ręce. Skupić się na danej rzeczy/ sprawie przez chwilę i wzmocnić sygnał oddając sprawę w ręce Boga, Jezusa, Buddy czy świętych. Wystarczy, że wiemy, że dana osoba czy istota ma w naszych oczach autorytet i podświadomie wiemy, że jest na tyle wpływowa lub wszechmocna, że da radę załatwić naszą sprawę. I to czasem wystarcza.
Jednak świat zarządzany przez Boga, jest zaskakująco prosty i czasem tak zaskakująco dowcipny, że nigdy nie wiadomo czego można się po nim spodziewać.
Kilka lat temu byłem u znajomych nad jeziorem. Po coś pojechaliśmy do lokalnego sklepu, wychodząc zobaczyłem ogłoszenie, że zaginął człowiek i rodzina poszukuje go, albo informacji o nim już od pół roku. Niewiele myśląc pomyślałem żeby się odnalazł, oddałem sprawę Bogu i zapomniałem. Po kilku tygodniach, pojechałem nad to samo jezioro tylko w inne miejsce. Dojeżdżamy pod domek, a tu policja, karawan, godzinę wcześniej sąsiadka znalazła ciało poszukiwanego, na brzegu. Człowiek został odnaleziony, niestety martwy. A ja zostałem powiadomiony dość dosadnie, że sprawa została załatwiona.

Bóg czy świat odpowiada najczęściej przez inne osoby albo przez zdarzenia, czasem zwierzęta.
Kiedyś będąc na spacerze, miałem taką chęć uzyskania znaku, że Bóg jest ze mną. Zanim skończyłem swoją przepełnioną oczekiwaniem i nadzieją myśl zwracając głowę ku niebu, poczułem, że coś mi sie majta po nogach. Popatrzyłem pod nogi, a tu na tak zwanej drodze po środku niczego, mizia się kocię po moich nogach i przepojone miłością jest odpowiedzią na mój postulat. (odpowiedź na pytanie: nie zabrałem go do domu ;)
Innym razem chciałem pójść droga o której wiedziałem, że lat temu X była, ale teraz zarosło i nie było jej widać, już robiła się szarówka. Więc utrudniało to rozpoznanie. No ale szedłem sobie z wolna na przeciwko mnie majaczyły jakieś dwie postacie. Pomyślałem fajnie było by znaleźć tą drogę. i poszedłem z wolna dalej nie skupiając sie na rozglądaniu. Po kilku metrach owe osobniki które szły z przeciwka, skręciły z głównej w boczną. No akurat w tą której szukałem.

Świat odpowiada nam innymi ale czasem potrzebuje nas jako odpowiedzi.
Pewnego razu siedząc w domu. Coś mnie tknęło żeby pojechać samochodem na skrzyżowanie wylotowe miasta i tam postać. No ale włączył sie rozsądek, że środek nocy i co ja będę tam robił, poza tym nie ma gdzie stanąć. No ale poszedłem samochód został. Kilka minut poszwendałem sie w pobliżu skrzyżowania. Patrzę a idzie jakiś człowiek w oddali zasuwa jak mały parowozik, niesie kanister, cały czas szedł i w prawie biegu pytał mnie gdzie znajdzie stacje benzynową czynną o tej porze, bo mu benzyny zabrakło kilka kilometrów od miasta. Dołączyłem do niego w jego marszu i tłumaczyłem drogę, co prawda nie byłem pewien czy jest nadal czynna. Chciał też informacje o taksówce no to mu powiedziałem i sie rozeszliśmy. Po chwili mi się przypomniało, że mógłbym wziąć samochód i mu pomóc, ale jak wróciłem na ulicę to już zniknął...
Ów człowiek miał bardzo dużą determinacje i pewność tego że znajdzie paliwo i transport. Ja gdybym posłuchał intuicji mógłbym mu pomóc bardziej, ale trochę rozsądku wzięło górę i pomogłem tylko trochę.
Przypadków można by mnożyć. W każdym życiu człowieka. Czasem trzeba sobie mocno utrwalać daną sprawę czasem wystarczy pomyśleć, i oddać sprawy instancje wyżej.
Większość myśli, że to przypadki, zbiegi okoliczności, szczęście lub nieszczęście. Lecz wszystko jest konsekwencją myśli, niekoniecznie stworzonej niedawno.

To o czym myślimy wzrasta oraz ma odbicie w świecie.

niedziela, 17 lutego 2008

Wiedzieć a wiedzieć...

czyli jak działa soczewka... :)
Świat jaki jest, każdy widzi... tyle, że każdy widzi inaczej. Paradoksalnie my sami raz widzimy świat pięknym, a raz szarym i brzydkim. Dodatkowo dla każdego to samo może wyglądać inaczej w ułamkach sekundy.
Z jednej strony postrzegamy świat poprzez to co widzimy, co nam pokazuje telewizja, co czytamy w gazetach czy z relacji naszych przyjaciół, znajomych, sąsiadów przypadkowych ludzi.
Działamy jak aparat fotograficzny czy kamera, robimy zdjęcie nakręcamy film, dodatkowo filtrujemy te dane poprzez już zdobyte informacje i przekonania jakie mamy mniej lub bardziej ugruntowane w naszym widzeniu świata. W ten sposób dostrajamy się do świata i biernie bierzemy w nim udział. Czasem dostrajamy się do otoczenia i współdziałamy w danych okolicznościach dostrajając się do ogólnej tendencji tłumu.
Część z nas to takie aparaty, rejestrujemy otoczenie i zgadzamy się na to jakim jest.
Większość z nas jednak tworzy otaczający świat. Nawet my którzy tylko rejestrujemy świat i zgadzamy się na jego warunki, widzimy go "takim jakim jest" wspieramy również taki stan potwierdzając i oczekując, że "taki właśnie jest".

Z reguły budujemy nastawienie czy do świata czy do poszczególnych jego elementów. Np. do imienin u cioci, że są fajne i zawsze uśmiejemy się po pachy albo wynudzimy się jak mopsy ;) Wnosimy takie nastawienie z iluś podobnych imprez lub z ogólnej informacji kogoś kto już był na takiej imprezie. Wpływać może jeszcze nasze ogólnego samopoczucie. Budujemy w sobie przekonanie o tym jak dla nas ta impreza czy cokolwiek innego będzie wyglądać. Przez to emitujemy swoje postrzeganie na daną rzecz. Stajemy się jakby projektorem przyszłych wydarzeń, a przede wszystkim naszego nastawienia do tych wydarzeń.

Jak działa projektor?
Kiedy mamy swój obraz i dokładamy źródło światła obraz powstaje w otoczeniu. W zwykłym projektorze na ścianie. W naszym przypadku jest to nasze światło (energii życiowej, czy co tam myślisz, że masz w środku poza flaczkami) i nasza wizja, danego czegoś.

Na całe szczęście lub nieszczęście, wszyscy jesteśmy projektorami rzeczywistości. Niektórzy mniej inni bardziej zależy to od siły jednostkowego przekonania lub dołożonej energii.

I np. przy smętnej imprezie gdy przychodzi kilka osób z nastawianiem, że chcą się dobrze bawić okazuje się, że są w stanie rozkręcić zabawę i ogólną radość.
Dlaczego tak się dzieje. Każdy z nas przychodzi ze swoim nastawieniem. Część z nas ma ogólnie nastawienie aparatowe wyłapuje to co się dzieje i się dostosowywuje. Niektórzy mają tak zwaną siłę przebicia, czyli dokładają do swojego projektorka więcej energii, żarówka mocniej świeci. Co powoduje wzbudzenie w innych narzuconego obrazu. Dla przykładu jakiegoś tematu rozmowy lub określonego działania.
Czasem jest tak, że jedna osoba jakby dominuje na przyjęciu i narzuca temat rozmowy, albo określone działanie. Ci z nas którzy działają jak aparat i nie są za bardzo utrwaleni, podejmują obraz z najsilniejszego projektora. Ci co są utrwaleni odchodzą do podobnego sobie źródła, albo stają się źródłem dla siebie i sobie podobnych. Ogólnie każdy z imprezy może wynieść swoją wizję. Jedni, że spędzili czas na uroczych dyskusjach czy tańcach, a drudzy, że było jak zawsze inni śpiewali tańczyli a my wynudziliśmy się jak mopsy.
Jeżeli nasza wizja nie jest zbyt utrwalona, ktoś z silniejszym projektorem może nas wzbudzić i wtedy dostrajamy się do jego wizji która mówi nam, że warto dobrze się bawić i np. radować z możliwości dyskusji czy tańca, bądź czegoś innego.

Co z tego wynika w ujęciu wiedzy o realizacji celu?
Im bardziej wiemy, że dany cel jest możliwy albo, że jest zrealizowany tym bardziej działamy jak projektor na świat. Wpędzamy w rezonans wszystkie elementy świata. Możemy tego nie widzieć i nie odczuwać od razu, ale wzmacniając wiedzę, że to co jest naszym celem jest dla nas osiągalne dodajemy nasz obraz do świata który się tworzy, A świat już zadba o resztę. Trzeba jeszcze wykorzystywać i dostrzegać te szanse, które sie stwarzają.

Bądź projektorem siebie i swoich celów.

sobota, 16 lutego 2008

Wiara, nadzieja.... wiedza...

dlaczego na końcu jest wiedza...

Każdy, a przynajmniej ja, ma w tym zestawieniu wiara, nadzieja... kolejną boską cnotę (Tu podziękowania dla Pozi za uświadomienie co to za zestaw w ludzkim znaczeniu ;) miłość . Chociaż miłość jest czymś nieopisanie pięknym. I bycie miłością polecam każdemu. Miłość do swoich celów, do siebie, do przyjaciół oraz rodziny, jest jak najbardziej wskazana.
Ale żeby dążyć do celu albo zmieniać swoje cechy osobowe, poprawiać relacje z ludźmi lub rodziną trzeba chociażby mieć nadzieję, że jest to możliwe.

Czym jest nadzieja?

Kiedy mówimy "mam nadzieję, że mu/mi się uda zrobić ...", "mam nadzieję, że u niego wszystko w porządku" itp. Zasadniczo jest to przyzwyczajenie językowe, do formułowania ogólnego życzenia pomyślności. Chcemy dobrze, ale pozostawiamy przypadkowi realizację i skutki. Tak naprawdę, czy mu/nam się uda czy nie, nas nie interesuje. Bo jak się uda to fajnie, jak nie, to trudno. Jak komuś się nie poszczęści to będzie kogo pocieszać... Co prawda, nikt świadomie tak nie myśli bo każdy chce dobrze (przynajmniej w założeniu takiej wypowiedzi), ale jest to jakby na tą daną chwilę.
Powiedzmy naszym celem jest podróż do Paryża. Patrzymy na tablice, widzimy wyciętą z papieru wieżę Eiffla lub inny wybrany symbol miasta. Myślimy sobie "Mam nadzieję, że kiedyś tam pojadę i zobaczę ją na własne oczy" Jeżeli mamy tylko nadzieję, to nie zakładamy, że jest to w ogóle możliwe. Coś na zasadzie "fajnie by było..."
Dobrym zdaniem dla zobrazowania tego co chce przekazać jest powiedzenie "mam nadzieję, że mówisz prawdę". Zakładamy, że ktoś mówi prawdę, ale pozostawiamy sobie możliwość, że może kłamać. Procentowo dałbym pół na pół, albo troszkę więcej na niepowiedzenie.
Jeżeli masz takie podejście do swoich celów, postaraj się dołożyć wiarę.

Nadzieja i wiara w jednym stały domu.

Nadzieja podszyta wiarą, to już lepsze połączenie. W moim odczuciu bardziej spotykane, ponieważ mówimy "mam nadzieję" a najczęściej myślimy wierzę. Lub mamy poczucie wiary, że tak właśnie będzie.
Ale gdy wierzymy, że coś się stanie, że właśnie tak będzie jak np mamy nadzieję, to zwiększamy w sobie pewność tego, i w naszym odczuciu jest to bardziej prawdziwe, wiarygodne.
Zakładamy, że jak ktoś nas 5 razy nie okłamał, a jeden tak trochę to i za 7 wierzymy, że tego nie zrobi.

Gdy widzimy, coś nieznanego. Załóżmy, że pierwszy raz widzimy ogień. Cofnijmy się do dzieciństwa. Przeważnie jako dzieci pierwszy raz w którymś momencie spotkaliśmy ogień, odruchowo w systemie badawczym trzeba było sprawdzić co to. I tak w odruchu nadziei i ufności, że się nic nie stanie, pakowaliśmy łapę do ognia. Wtedy, jeżeli przyłapali nas rodzice na tym badawczym zbliżaniu się, zostawaliśmy ostrzeżeni, w mniej lub bardziej skuteczny sposób. I jeżeli rodzic był dla nas wiarygodny, a jako większy albo silniejszy przeważnie był... To wpajaliśmy sobie w łepki, że ogień jest be, niebezpieczny i nie należy go więcej badać. Więc zaczęliśmy wierzyć, że ogień jest nie bardzo dla nas skoro duży nas odciągał i wrzeszczał, coś musiało być na rzeczy. No ale to jest wiara, pozostawał element niedomówienia, bo kto wie, może duży(a) nie ma racji, a ogień jest fajny. W zależności od poczucia wiarygodności do osobnika albo ogólnie przyjętych prawd. (czy miliardy much mogą się mylić, że odchody są dobre?)(dla nich są ;) .
Wiara to 60 do 99% pewności.
Jeżeli nasza wiara jest powyżej 90% i wierzymy w osiągnięcie celów czy zmiany, jest to wysoce prawdopodobne, że tak się stanie. (chyba, że robimy sobie negacje, albo mamy silną przekorę, to wtedy mniej)

No ale, wracając do ognia. Nasze niezbadane źródło ciekawości pchało nas żeby jednak sprawdzić, albo przekonywaliśmy się przez przypadek, że ogień jest jednak gorący.
Osiągnęliśmy pewność. Poczucie wiedzy, że teraz my już po sprawdzeniu wiemy i możemy zaświadczyć, że pakowanie się do ognia jest niebezpieczne i boli.
Przekonaliśmy się, zdobyliśmy punkty doświadczenia na ścieżkach życia.
Więc jak komuś mówimy "wierzę Ci..." i wiemy, że mówi prawdę, to albo byliśmy świadkami albo kilka osób potwierdza jego wersję.

Wiedzieć a wiedzieć.

Kiedyś wszyscy wiedzieli, że Ziemia jest centrum wszechświata i wszystko kręci się w koło. Byli o tym przekonani bo badania i miliony ludzi nie mogło się mylić. Ale był taki Kopernik, który pozwolił sobie wiedzieć inaczej, bo w jego doświadczeniu z obserwacji gwiazd wyszło inaczej.
Ogień jest gorący, ale są ludzie którzy chodzą po gorących węglach czy świeżo zastygniętej lawie nie raniąc swoich stóp.
Jeżeli mamy swój cel podróż do Paryża, to zamknijmy oczy, wyobraźmy sobie siebie przed wieżą, poczujmy, że tam jesteśmy, poczujmy zapach świeżych bagietek w sklepiku obok, usłyszmy głosy francuzów czy francuzek. Miejmy poczucie, że Paryż jest faktem.
Jeżeli chcemy samochód, umówmy się na jazdę próbną pójdźmy go zobaczyć.
Jeżeli celem są jakieś cechy osobowości poczujmy się tak jakby one były dla nas naturalne.
Zobaczmy naszych przyjaciół czy rodzinę w miłej sympatycznej atmosferze.
itd.
Wtedy szansa powodzenia jest ogromna. Ale zawsze ją można zaprzepaścić ;)

Ostrzeżenie:
Moim celem nie jest abyśmy wiedzieli, że ogień jest zimny i nie zaszkodzi. To wymaga dużego potencjału przekonania. Jeśli wiesz, że umiesz latać zacznij od oderwania się od ziemi i swobodnego zawisu, na kilku centymetrach ;) Nie od skoku z wieżowca.
Wszystko jest możliwe wystarczy wiara wielkości ziarenka gorczycy...

piątek, 15 lutego 2008

Tak lubię...

czyli szybka realizacja potrzeb...
Realizacja celów, synchronizacja zdarzeń, to coś co kocham.
Przykład z dnia dzisiejszego. Potrzebowałem dysk 200GB, żeby podmienić głowicę w dysku w którym się była zepsła. Najlepiej dysk o tych samych parametrach, co zepsuty.
Na jedynie słusznym jarmarku, wchodząc 2 dni temu znalazłem dysk, od ręki. Super. Ma co prawda inna elektronikę, jest zużyty, ale to nie ważne. Aukcja kończyła się dzisiaj, dałem swoją cenę pół godziny przed zakończeniem. Aukcja jest dobra do budowania, pewności siebie i cech realizacji.
Prowadzę, ale jak to aukcje rozstrzygają sie w ostatnich sekundach. 2 razy podniosłem cenę na wszelki wypadek. No ale, ktoś dał więcej. I w sumie lepiej. Zawsze świat ma dla mnie coś lepszego.
Przeszukałem jarmark, znalazłem dysia. Tyle ze aukcja kończy sie za 9 dni... trochę długo....
Ale dysk idealny i z Łodzi, jak później sprawdziłem nawet z serii podobny. Zagadałem do oferenta ile by chciał i czy kup teraz wchodzi w grę. Się ugadaliśmy i w parę godzin miałem dysia :D taniej, szybciej i jeszcze na gwarancji ;)

Świat jest cudownym zbiorem możliwości, tylko trzeba umieć z niego korzystać. ;)

mam mapę, co dalej?

Świetna zabawa w słusznym celu...
Umordowaliśmy się, uśmialiśmy, mamy mapę, albo część mapy. Wieszamy ja w miejscu które widzimy kilka razy dziennie, tak żeby móc na nią popatrzeć.

Co daje taka mapa? i po co w ogóle ją robić?

Po pierwsze pozwala nam określić nasze potrzeby, cele, uporządkować je i uświadomić co chcemy w naszym życiu osiągnąć, i dokąd chcemy zmierzać.
Po drugie przypomina nam co jest dla nas ważne i dokąd zmierzamy.
Po trzecie ukierunkowuje nasze myśli i działania.
Po czwarte, jeżeli nie wspieramy swoich celów poprzez wiarę w ich zrealizowanie, bądź brak działania, tablica pozostaje zbiorem obrazków, która przypomina coś miłego i nic więcej.

jak pracować z Tablicą?

Kiedy widzimy tablicę, patrzymy na nią, przypominamy sobie co oznaczają symbole, wyobrażamy sobie siebie, zaczynamy czuć się jak by to co jest umieszczone, było faktem. że Jestem w domu takim a takim, ludzie postrzegają mnie tak i tak, jestem takim a takim człowiek, czujemy to każdą swoją komórką wzmacniamy wyobrażeniem.
Tak żeby było to jak najbardziej rzeczywiste odczucie. Wiemy, że mamy, wiemy że tak jest.

Czas realizacji?
Jest zależny od poziomu zaangażowania, statusu utrwalenia, od konsekwencji dążenia do danych celów, wiary albo wiedzy, że jest to załatwione.
To co masz na tablicy spełni się za kilka godzin albo za kilka lat, albo wcale.

W filmie "the Secret" człowiek który sobie zrobił tablice marzeń, pracował przez jakiś czas z Tablicą, a następnie przeprowadził sie spakował swoją tablice w pudła. Przeprowadzał się w różne miejsca, zmieniał prace, zaczął kupować firmy itd. Po 5 latach gdy jego syn siedział na pudle i pukał w nie nogami pytał co jest w środku, no rzeczy, ze starego domu. Synek uparcie chciał sprawdzić co w środku. Tato podszedł rozpakował zobaczył swoją tablice. Wyjął ją popatrzył usiadł i się rozpłakał. Na tablicy był dom w którym mieszkał (willa kort basen takie tam ;)
Zegarek który wybrał itd. zdał sobie sprawę, że przez te 5 lat pracował na to co miał na tablicy i do tego dążył.

Dlaczego wcale?
Np. jeśli patrzymy na tablice czujemy, że jest fajnie, jesteśmy super i w ogóle cudowny dom rodzina. A następnie idziemy pokłócić się z rodziną, albo sobie myślimy ale przecież gdzie Ja taki, przecież ze mnie wredny typ, a w ogóle to ja nie zasługuje i do bani no ale gdzie ja, bo ja to tamto i owamto.
To no cóż, skoro wybierasz, że nie, to świat powie Ci OK. ( a tak swoją drogą to OK, podobno pochodzi od 0 kill, jak chłopaki wracali z wojny i nie ponosili strat ;) Wolna wola nie to nie.


Więc jeśli uważasz, że Ty coś nie teges, to leć do lutra i narysuj sobie serduszko na czole ;)

czwartek, 14 lutego 2008

Walentego...



Dla wszystkich pań, bo kochać trzeba wszystkie kobiety ;) a tą jedną tak wyjątkowo.

Pierwszy krok.

Określenie celów...
żeby to lepiej zobrazować proponuje zastosować tak zwaną mapę marzeń, tablice marzeń, inaczej zwaną tablicą afirmacyjną korzystając np. z siatki bagua:



lub po prostu ustalając intuicyjnie strefy dla poszczególnych dziedzin życia, osobowość.
Do mapy można wykorzystać kartkę A3, A4, tablice korkową, ścianę jeśli Ci nie szkoda.
Ja wykorzystałem moją tablicę korkową o wymiarach 90x60cm, zarezerwowałem sobie kwadracik 60x60cm na siatkę, a pozostałe 30 cm na listę rzeczy które mam do zrobienia.
I tak wykorzystując siatkę:

Zastanów się:

Gdzie chcesz mieszkać?


Czy jest to wielko hektarowa posiadłaś za miliony euro? willa z basenem? dom? apartament? kawalerka? małe kartonowe pudło?
Jak ma wyglądać?
pooglądaj np. projekty domów, mieszkań w gazetach czy internecie, wydrukuj sobie zdjęcie lub wytnij z gazety miejsce w którym chcesz mieszkać.

Jaki chcesz mieć pojazd?
samochód, skuter, rower, samolot, jacht, pociąg , znajdź jego zdjęcie wydrukuj, wytnij

Ile pieniędzy chcesz mieć?


zrób sobie screena z konta bankowego, lub wydrukuj wyciąg, ewentualnie weź wyciąg z konta w banku. Teraz popraw na nim kwoty na rachunku na takie jakie Ci odpowiadają.
Albo wydrukuj/narysuj banknoty w stosikach.

Jeżeli masz inne potrzeby finansowe lub materialne (zegarek, nowa lampa, telewizor, komputer) to narysuj je, wytnij to czego potrzebujesz, znajdź w internecie i wydrukuj. Baw się wybieraniem.

Przyklej to do kartki w LEWYM GÓRNYM rogu lub wybranego obszaru, przypnij jeśli masz tablicę.

Masz już swój wymarzony dom w swoim wymarzonym otoczeniu :) zachody słońca full jak tam sobie chcesz.
Pomyśl kim chcesz być:
czy znają Cię wszyscy? Czy jesteś cenionym ekspertem? Szefową własnej firmy, czy może zwykłym przeciętnym człowiekiem nie wyróżniającym się z tłumu?
Jakie są Twoje cechy, jak ludzie Cię postrzegają? Jak siebie postrzegasz wśród innych?
Wybierz takie postacie, które mogą to symbolizować lub wypisz cechy jakie chcesz mieć, możesz również napisać cechy na postaciach lub symbolach im odpowiadających.
Gdy już masz wszystko przyczep/przyklej to w ŚRODKOWEJ części u GÓRY

Dobrze jesteśmy już wspaniali bogaci, albo jak kto wybrał...
Czy chcesz być z kimś?
Jak ten ktoś ma wyglądać? Kim ma być?
Jaka ma was łączyć relacja? wybierz odpowiednie symbole przedstawiające typ urody, cechy charakteru relacje między dwojgiem ludzi np.: miłość, pocałunki, ceremonie ślubną.
i umieszczasz to w PRAWYM GÓRNYM rogu.

Mamy już swoje towarzystwo
Ustalmy teraz co byśmy chcieli tworzyć?, jak tworzyć?, gdzie spędzać wolny czas?
Może chcesz malować jak van Gogh mieć pomysłowość i twórczość Leonarda da Vinci?
Może chcesz mieć dzieci?
Wolisz organizować bankiety?
Znajdź symbole odpowiadające wytnij/wydrukuj przyczep w ŚRODKOWEJ części po PRAWEJ stronie.

Zajmijmy się teraz PRAWYM DOLNYM rogiem tam umieszczamy miejsca które byśmy chcieli zobaczyć, odwiedzić, plan podroży jaką chcielibyśmy odbyć. Możemy umieścić Przyjaciół jakich byśmy chcieli poznać np. z innych miast, krajów.

Teraz zadajmy sobie pytanie kim jesteśmy w sensie zawodowym? jaka jesz nasza praca? Jak chcesz żeby potoczyła się Twoja droga życiowa. Możesz umieścić schody kariery i wymienić poszczególne szczeble. Poszczególne etapy życia.
Znajdź symbole i umieść je w ŚRODKOWEJ części na DOLE.

LEWY DOLNY róg to wiedza i nauka jaką chcesz zdobyć. Umieść tu materiał jaki chcesz opanować, dyplom studiów, okładki książek z jakich chcesz się uczyć czy czerpać wiedzę, certyfikaty z zaliczonych kursów językowych czy z danej dziedziny.
Oczywiście wszystko to symbolicznie wycinając lub drukując odpowiednie wzory.

Jak widzisz swoją rodzinę?
Jak wyglądają? Jaki maja stosunek do Ciebie twoi rodzice dziadkowie, mąż, żona, brat, siostra. Jakie są relacje między wami? Ubierz to w symbole i przyczep w ŚRODKOWEJ część po LEWEJ stronie.

ŚRODKOWA część to TY. Twoje zdrowie, radość życia, witalność.
Umieść tu swój wygląd, uprawiane sporty.
Udanej zabawy.

środa, 13 lutego 2008

"Bo nowy dzień wstaje, nowy dzień...."

A blog rośnie i rośnie...
Troszkę dodane, acz popracowałbym nad ogólnym wyglądem na bardziej post-nuklearny, ale póki co nie będę się zagłębiał w kod strony. Lećmy z prądem, ciesząc się tym jak jest, chociaż... znając siebie długo nie wytrzymam :)
Na dobrą sprawę można się bawić w poprawianie i dodawanie pierdółek w sumie non-stop. Dlatego zostawię już to jak jest, skupiając się na wpisach i dodawaniu linków.


Ogólne założenia...
czyli to czego dobrze było by się trzymać i co można będzie tu znaleźć (mam nadzieję, sugestie mile widziane ;):
  • systematyczne wpisy
  • positiv thinking - czyli nie marudź człeku (wyklucza to tym samym część tematów informatycznych)
  • przekaz merytoryczny, czyli nic w sensie wstałem i s... obie coś robiłem i było super (od tego są inni, ewentualnie mogą się pojawić postępy w projektach, chociaż...)
  • wolne miejsca...
  • na wpisanie
  • dodatkowych
  • informacji


Hmmm... Skazany na... sukces...
Tak sobie Bloguje dziś a muzyka towarzysząca jakby tak dziwnie się zbiega z Tematem
najpierw zauważyłem właśnie słowa "Bo nowy dzień wstaje..." w piosence SDM, później "Już nigdy, nie będzie takiego lata..." świetlików, następnie "ja wiem, że do Ciebie przyjdzie też dzień w który zbudzi w Tobie MOC...", "kiedyś będzie nas więcej..." Jamala. Czyli świat wspiera, moją inicjatywę. I jakby wie, że od dziś krok za krokiem, zmierzamy do celu którym jest sukces.

Pamiętaj, stawiaj sobie duże cele, potem łatwiej w nie trafić ;) następnie buduj drogę systemem małych kroczków. A i pamiętaj o tym, że wiesz jaki jest Twój cel i dokąd zmierzasz.

"Bo tylko od Ciebie zależy, jak twoje życie wygląda..."

"Hallo World"

"W pierwszych słowach mego listu... niech będzie pochwalony..."
każdy kto stanął na mojej drodze fizycznie, niefizycznie, mentalnie, wirtualnie, idąc ulicą spuszczając wzrok czy posyłając uśmiech. I Ty, który znalazłeś czas, by zajrzeć w te strony.

Dziękuję...
wszystkim za to, że są i wchodzą ze mną w interakcje, przepełniając i wypełniając mój świat.
Tak Ciebie, jak jego czy ją też mam na myśli. Jedną osobę którą wymienię jest Alicja, która dolała trochę płynu w kieliszku "stwórz bloga". To w ostateczności dzięki niej Twój świat może stać się innym światem.

Zacznijmy od... Bloga...
Ponieważ mógłbym, stworzyć swoja stronę z dziennikiem, do tego zrobić portal o tematyce "Chwile łaski" itd. tylko pewnie zajęło by mi to dużo czasu i bym nie skończył. Zacznę Tutaj swoją pracę (chociaż jak patrze co sie generuje w htmlu, tego opisu to ....) nad systematycznością. Po wczorajszej rozmowie z Alicją oraz poczytaniu kilku wpisów z jej blogu, leżąc już w łóżku włączył mi się generator myśli, "ale co ja tam będę pisał?", "o czym?", "po co?","i dlaczego?". Krótkie pytania i milion odpowiedzi przecież możesz o tym, o tamtym.... No ale tak po prawdzie to o niczym więcej niż zostało już napisane, pokazane czy powiedziane przez miliony innych osób - pomyślałem. I przyszła kolejna myśl, że może dzięki temu że nawet powtarzając oczywiste prawdy w innym świetle w innym przekazie dotrze to do kogoś (może właśnie do Ciebie), do kogo jeszcze nie dotarło, przesłanie tak wielu.
A poza tym im więcej ludzi skupia się na pozytywnej zmianie świata tym większa moc by go zmienić.
Dlatego niech MOC będzie ze mną jak i Tobą drogi czytelniku, czytelniczko. Oraz wszystkim w koło. Mocy jest pod dostatkiem, więc dzielmy się generujmy w sobie, przekazujmy innym.