wtorek, 4 marca 2008

Ja i inne Ja...

czyli co o mnie powiedzą...
Ponieważ dla naszego "Ja" jesteśmy wstanie stworzyć dowolną okoliczność opisującą nasze "Ja" jako złe jak i wspaniałe. A do tego inne "Ja" biorące udział w sytuacji jest sobie wyrobić opinie o naszym "Ja" w równie skrajnym zakresie. To czy jest sens dostosowywać się do tego co inne "Ja" sobie o nas pomyślą?
Dla jednych jest to bardzo duży sens, by być "odpowiednio", "poprawnie" postrzeganym przez innych w ramach dziwnych wzorów, nawyków wyniesionych z domu, kościoła, grupy społecznej czegokolwiek innego kształtującego naszą opinię, że coś wypada coś nie wypada, że jak się zachowujemy tak czy siak to jest lepiej lub gorzej. Dla niektórych z nas jest to poważne zadanie by być postrzeganym "jak trzeba" w jak największym gronie.
Taki przykładem w naszym jakże katolickim kraju, jest chodzenie i wysyłanie dzieci do kościoła co niedziele. I nie ważne że dziecko nie ma pojęcia po co tam chodzi, ważne żeby poszło, bo jak nie pójdzie to co sobie ksiądz, sąsiedzi, znajomi o nas pomyślą. Przecież trzeba uchodzić za katolicką rodzinę. Najciekawsze są takie zachowania, rodzin w których rodzice do kościoła nie chodzą, ale dziecko jest lepiej wysyłać, żeby nie miało problemów.
I nie ważne, że osoba chodząca co tydzień sumiennie do kościoła, chodzi tylko po to żeby sąsiedzi nie mogli się przyczepić i powiedzieć, że nie chodzi. Niektórzy chodzą tylko po to by pokazać, że chodzą i jak są ubrani. Ale jakby mniejsza o to.
Inni z nas przestrzegają norm społecznych czy wzorców zachowania i nie przejmują się reakcją innych, po prostu zachowują się tak jak się nauczyli lub uważają, że jest dobrze dla nich jak i dla innych.
Kolejna grupa nas nie stosuje się do norm społecznych lub ich nie zna dlatego im wszystko jedno czy to co robią szkodzi, przeszkadza, pomaga, śmieszy, denerwuje innych, są sobą niezważając na nic.
Chyba ostatnią grupą są tacy z nas którzy chcą koniecznie udowodnić, że robienie na przeciw wszystkim i wszystkiemu jest najlepsze i trzeba to udowodnić każdemu.

Nasze "Ja" żyje w pewnym otoczeniu, które ma określone schematy zachowań. Pewne z tych zachowań są powszechnie znane, inne są znane tylko w pewnych kręgach.
Chodzenie nago po ulicy, jest ogólnie uważane za nie przyzwoite i nie powołane i większość z nas tego nie robi, w obawie przed tym "co inni powiedzą", że będą się śmiać wytykać palcami itp.
Pozostawianie po sobie śmietnika jest też nie przyzwoite i nie powołane, ale tu już jest gorzej, bo niektórzy śmiecą po to żeby się wykazać dobrocią dla innych. Bo jak śmiecą to ktoś będzie miał pracę, żeby po nich posprzątać, (jak by nie mógł w zamian czegoś stworzyć np)
Każde "Ja" ma swoją świadomość moralną i zachowuje się w zgodzie z tą moralnością.
Moralność może być określana przez to "co ludzie powiedzą" wtedy jakby nie mamy własnego zdania czy to co robimy jest dobre dla nas i dla innych. Najlepiej sie dostosować i być "w porządku".
Kiedy wiemy, że nasze ubranie, zachowanie jest dobre dla nas i nie powinno nikomu przeszkadzać. tworzymy własną świadomą odrębność naszego "Ja". Wiemy wtedy, iż jesteśmy właśnie tacy i takimi chcemy być, niezależnie czy to się komuś podoba czy nie.
Bo jeżeli nasze "Ja" jest kobietą, chce pójść na dyskotekę, w stroju wyzywającym i tańczyć tak jak chce tańczyć. To znajdzie się ktoś kto pomyśli/powie, że się dobrze bawi i świetnie wygląda, są i tacy co pomyślą, że zachowuje się jak "dziwka".
Czy tańcząc na ulicy, część obserwatorów pomyśli że dziwak inna część ,że wariat inna część, że radosny człowiek przepełniony szczęściem. A jak jest wie tylko osoba która tańczy i w sumie tylko ona.
Co zrobić gdy jest to źle odbierane? Najczęściej jest źle odbierane przez osoby które albo mają bardzo utwardzone swoje przekonania, że czegoś nie wypada, albo osoby, który nie mają na tyle odwagi by zrobić to samo. Innym powodem może być dobro tego "Ja", które chce zrobić coś głupiego i nie docierają do niego konsekwencje.

Bywa i tak, że zewnętrznie stwarzamy pozory zgody i dostosowania, a jak większość nie widzi robimy to czego "nie wypada".

Więc czy warto przejmować się tym co powiedzą inni? Jeżeli mają obawy o nasze zdrowie myślę, że tak, warto zapoznać się z ich opinią i ją rozważyć. W innym wypadku i tak znajdą się osoby, które nas zbesztają i osoby które będą podziwiać nasze zachowanie, czy odwagę.
W sumie gdyby ludzie zachowywali się cały czas tak samo i nie łamali pewnych schematów, to chyba nadal bylibyśmy w jaskiniach.

Dla mnie dobrą zasadą jest:
Bądź sobą, ale miej na uwadze dobro swoje jak i innych.

1 komentarz:

Alicja Poznańska pisze...

Ładny post. Jeśli chodzi o kościół i stosunek ludzi do spraw religii to można obserwować głęboką hipokryzję.
Przekonująco argumentujesz.