czwartek, 25 lutego 2010

Droga

...wieczór pisania...


Kiedy idę polną drogą,
z boku strumyk, dwie sarenki.
Idę prosto szybkim krokiem.
Mijam drzewa i kamienie,
idę szybko pewnym krokiem,
idę pewnie, gnam do celu.
Z boku kiedyś ktoś zawołał:
Hej poczekaj... Hej człowieku...
Lecz nie miałem czasu dla niej,
dla przygody, dla okazji.
Poleciałem jak ta strzała,
której cel jest określony.
Wypuszczona gna do celu,
lecz czy trafi samo centrum?
Ile traci tnąc powietrze?
Może właśnie to co mija
to istota jest jej życia,
może taki skrót do celu.
To dla strzały nie możliwe...
Lecz ja strzałą już nie jestem.
Mogę wrócić i zapytać,
o co chodzi, w czym Ci pomóc?
Lecz czy ona będzie jeszcze?
Czy do celu poprowadzi,
czy odciągnie na manowce?
Nawet jeśli, wiem gdzie cel mój,
wiem gdzie droga.
Czy kolejny raz przystanę,
gdy zawoła mnie kto jeszcze?
Oczywiście, kocham Boga,
a on wie co jest najlepsze. :)

Brak komentarzy: